9.01.2013

first day of my life.

miło jest wrócić do pracy i z radością zauważyć, że wszyscy przytyli po dziesięć kilo na równi z tobą. miło jest postać z dziewuchami i śmiać się z byle czego (przeważnie są to teksty o fekaliach i seksie oraz wszystkim, co się z tym wiąże). gorzej jest kiedy stoisz obok Turczynki,  która albo charczy do swoich koleżanek, albo śpiewa i mruczy pod nosem jakieś psalmy albo po prostu sika w spodnie, nawet o tym nie wiedząc (autentyk z przedwczoraj!). generalnie miło jest wrócić do Holandii na stare śmieci, co oczywiście wiąże się z nowymi problemami. jeden w domu, drugi w pracy. bardziej mnie stresuje ten drugi. jest trudniejszy, ciężki do rozwikłania. nasz romans doszedł chyba do kulminacyjnego punktu. to tak jak z dmuchaniem balonika. z jednej strony jesteś podekscytowany, bo gdy dmuchasz w niego bardziej on stale rośnie i rośnie. z drugiej strony boisz się ale i jesteś tego świadom, że kiedy nadmuchasz go za mocno, może pęknąć. i nasza relacja chyba właśnie osiąga etap "pęknięcia". szkoda, wielka szkoda, bo myślałam, że uda nam się to uchować, ale nie tu. tu wszyscy się dowiadują o wszystkim w błyskawicznym tempie, zbierają informacje (niekiedy wyssane z palca) jak FBI czy inne cholerstwo. wielka szkoda. teraz udajesz, że mnie nie znasz, mijasz mnie jakbym była niewidzialna, traktujesz mnie jak powietrze. wiesz jak to skurwesyńsko boli? pewnie nie masz pojęcia. ty nie jesteś sam. nigdy nie zostaniesz. masz żonę, dziecko, masz grunt pod nogami. a ja? ja nie mam nic. nawet brzytwy, za którą mogłabym się złapać. spadnę na samo dno, pogrążę się w mule wspomnień, tych nielicznych uśmiechów, spojrzeń, pocałunków... jeszcze kilka dni temu, niby niechcący ale specjalnie ścisnąłeś moje palce kiedy oddawałam ci zapalniczkę. bacznie pilnowałeś mnie w tylnym lusterku. ja to wszystko widziałam. a teraz jedna osoba zniszczyła to wszystko, co mogło trwać i pozostać w ukryciu. tak dobrze nam szło. nie wyszło. dla mnie nic nowego, dla ciebie coś dziwnego, ale do pominięcia. czasami nie wiem czemu się w takie rzeczy pakuję. popełniam te same błędy. notorycznie. i nie chcę przestawać mimo, że moja psychika jest rozdarta na strzępy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz